Kiamenicie park wydawał się bardzo niezwykły nabrała nawet apetytu na
jakieś cukierkowe drzewo. Chciała urwać chodziarz małą gałązkę i zjeść po
cichaczu, ale się bała. Bała się, że ta mała gałązka może być trująca tak jak
tamten owoc, co zjadła. Kobieta zauważyła, że Kiamenita ma ochotę coś schrupać,
więc powiedziała z uśmiechem na twarzy.:
-Spokojnie nie są trujące zapewniam możesz sobie urwać gałązkę i
zjeść.
Wojowniczka cieszyła się podbiegła do obojętnie, jakiego drzewa i
urwała gałązkę. Włożyła ją do buzi i zaczęła gryźć. Gałązka była na początku
twarda i bezsmakowa później zaczęła być miękka i ciągnąca się jak mamba
Kiamenita zaczęła wyczuwać smak. Smakowała jak truskawka później zmieniła swój
smak na malinowy. Gałązka zmieniała ciągle smaki czarodziejka trochę zdziwiona
i podekscytowana krzyknęła.:
-Przepraszam! Czemu ta gałązka zmienia smak?
-Zmienia smak, bo jest to gałązka wszystkich smaków. Tak samo jak
wszystkie drzewa tutaj.
-HYM.
Kiamenita chciała jeszcze jedną gałązkę zjeść bo były bardzo pyszne
ale nie zrobiła tego bo nie chciała wyjść na niekulturalną. Po chwili królowa
magicznej krainy wraz z Kiamenitą usiadły na trawie. Królowa zaczęła rozmowę:
-Więc chciałaś się dowiedzieć czym zajmujemy się w zakonie?
-Tak.
-W zakonie przede wszystkim chcemy z unicestwić zło. Chcemy żeby
wszyscy źli ludzie zapłacili za to co uczynili.
-Hym nie wiem do końca co o tym sądzić. W sumie do dołączyłam do
zakonu i chcę pomagać wam z unicestwić zło. Ale jednak mam jeszcze jedno
pytanie.
-Jakie?
-Jeżeli unicestwiacie zło to jak ludzie dostają cię do raju.
-Jeszcze praktycznie żaden człowiek nie dotarł do raju oprócz ciebie i
kilku innych osób.
-To jak unicestwiacie zło jak ludzie tu nie wchodzą.?
-Jak to robimy...- Królowa zastanawiała się chwile co mi
odpowiedzieć-Czasem niektóre dobre stwory stają się złe i zabijają
czarodziejskie zwierzęta a czasem wychodzą jakieś złe demony z czarnych
ponurych zakamarków które chcą najbardziej wypić krew magicznych koni. W
szczególności piją tą krew tylko dlatego bo są słabe i boją się zaatakować a
jak już pewnie wież krew magicznych koni jest lecznicza. Więc gdy wypiją ją w olbrzymiej ilości stają się silne i nie mamy z nimi szans.
- Są tu jakieś zabłąkane demony coo!!
-Tak ale nie obawiaj się one nic nam nie zrobią bo już dawno zrobiłam
magiczną barierę przez którą mogą przejść tylko dobre dusze i stwory.
Niebezpieczeństwo czeka tylko wtedy jak ktoś wejdzie to zakazanego lasu.
-Oj już się przestraszyłam.
Po rozmowie Kiamenita musiała wracać do domu bo ojciec by się o nią
martwił w końcu on jedyny nie zapominał że czarodziejka ma dopiero 13 lat.
Wojowniczka pośpiesznie wróciła do domu. Gdy weszła do środka serdecznie
przywitał ją ojciec i zaproponował czy nie chce kolacji. Kiamenita nie chciała
pobiegła do swojego pokoju spać. obudziła się w środku nocy bo poczuła że coś
złego stało się w magicznej krainie. Ubrała się i poszła na dól. Wychodziła
bardzo ostrożnie i delikatnie bo nie chciała obudzić ojca który usną na kanapie.
Gdy wyszła z domu od razu pobiegła w stronę raju. Wchodząc do raju poczuła
okropny zapach chciała się upewnić z czego dochodzi ten smród więc udała się do
królowy. :
-Co tak okropnie pachnie?
-jeden z magicznych koni wyszedł poza barierę i wtedy...mroczna zjawa
go zabiła i wypiła tylko trochę krwi bo później mnie zauważyła i uciekła.
Kiamenita rozumiała wszystko chciała jeszcze iść poszukać mrocznej
zjawy ale była strasznie zmęczona. Królowa kazała jej iść do domu odpoczną i
na następny dzień przyjść. Czarodziejka posłuchała i poszła do domu wchodząc do
niego uważała na ojca lecz on już nie spał:
-Gdzie byłaś córko-Powiedział Ojciec z przejęciem.
-Ja nigdzie musiałam się przewietrzyć.
Wojowniczka unikając ojca poszła do pokoju spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz