piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty czwarty



Gdy Kiamenita obudziła się musiała poukładać sobie wszystko w głowie zrobić  mały harmonogram. Przemyśleć kilka spraw które się wydarzyły. Idąc do zamku poczuła straszliwy ból głowy. Po chwili upadła na ziemie, nie straciła przytomności tylko leżała nie mogąc się ruszyć. Usłyszała idącą osobę zaczęła wołać:
-POMOCY, POMOCY, POMOCY!
 Postać coraz bardziej zbliżała się do wojowniczki. Czarodziejka wiedziała, że osoba stoi za nią ale nie wiedziała kto to. Leżała krótszą chwilę nie odzywając się. Postać pokazała się Kiamenicie. Okazało się, że to od samego początku był Umierio. Spokojnie podniósł wojowniczkę złapał rękoma jej głowę i zaczął powoli uciskać. Ból głowy miną a czarodziejka mogła się ruszać:
-Dziękuje za pomoc - Powiedziała czarodziejka.
-Nie ma za co - Odpowiedział Umierio
-Przepraszam ale spieszę się do zamku.  
Kiamenita pobiegła w stronę zamku będąc przed wejściem strażnicy zaczęli się pytać:
-Gdzie królowa była całą noc? Niech królowa powie.
Strażnicy byli bardzo ciekawi ale wojowniczka nic im nie odpowiedziała tylko weszła do środka. Gdy była w zamku przywitała ją z uśmiechem na ustach Momo. Czarodziejka zaczęła szukać króla bo miała do niego małą sprawę. Chciała zajrzeć do komnaty w której spał lecz nie zajrzała bo wiedziała na pewno, że o tej porze dnia go tam nie ma. Kiamenita przeszukała cały zamek nie była tylko w komnacie i na trzecim piętrze bo nie chciała tam wchodzić. Coś tknęło wojowniczkę i poszła zobaczyć do komnaty. Wchodząc do pomieszczenia upadła na kolana i zaczęła płakać. Płakała bo ujrzała tam powieszonego Salchię na żyrandorze. Był nieżywy wisiał na nim a w dłoni trzymał kartkę z listem. Czarodziejka wzięła ją i przeczytała z płaczem.

Droga Kiamenito!
Nie mogłem znieść tego całego napięcia.
Wszyscy na planecie mówili że jestem niedobrym władcą.
Ty byłaś i na pewno będziesz dobrą królową.
Zrobiłaś tak dużo wybudowałaś miejsca pracy, rozdałaś jedzenie.
Dzięki tobie ludzie są szczęśliwi, nie mają żadnych chorób, nie są biedni, żyją normalnie.
Ja byłem tylko piątym kołem u wozu beze mnie na pewno będzie żyło się lepiej.
Salchia

Kiamenita z płaczem pobiegła po mnichów. Mnisi ściągnęli ciało i zanieśli do pokoju w którym wszyscy mogli opłakiwać i modlić się. Ale przed zaniesieniem Salchia został przebrany w specjalną szatę. Wojowniczka kazała przyjść wszystkim mieszkańcom przed pałac. Czarodziejka wyszła i poinformowała o samobójstwie króla:
-Moi drodzy godzinę temu znalazłam nieżywego króla w komnacie. Wasz król popełnił samobójstwo. - Powiedziała ludowi zapłakana Kiamenita.
Ludzie zaczęli gadać i śmiać się po między sobą. Wojowniczka wpadła w szał i zaczęła krzyczeć:
-JAK ŚMIECIE SIĘ ŚMIAĆ Z ŚMIERCI SALCHI. WIEM NIE BYŁ IDEALNYM KRÓLEM ALE POWINNIŚCIE GO OPŁAKIWAĆ I MODLIĆ SIĘ ZA NIEGO. A NIE TYLKO ŚMIAĆ I CIESZYĆ SIĘ Z JEGO ŚMIERCI.
Po tych słowach czarodziejka weszła do zamku i zaczęła płakać. Mimo, że nie chciała się z nim żenić nie lubiła go za bardzo ale i tak wiedziała, że nie może się śmiać. Kiamenita ubrała się w żałobną szatę i zaczęła modlitwę. W następny dzień odbył się pogrzeb. Na pogrzeb przybyli wszyscy ludzie z planety. Kiamenita płakała nie mogła znieść myśli że będzie sama rządzić planetą. Po pogrzebie wojowniczka poszła do Umierio. Gdy była już blisko usłyszała śmiech jakieś kobiety. Podszedł bliżej i podsłuchała ich rozmowę:
-Kiedy powiedz królowej. że z nią zrywasz dla mnie - Powiedziała kobieta.
-Spokojnie wkrótce - Odpowiedział Umierio.
Po tych słowach wojowniczka podeszła do chłopaka i zaczęła bić go bo buzi.
-POWIEDZ DLACZEGO MNIE ZDRADZASZ ALBO NIE MÓW I NIGDY NIE POKAZUJ MI SIĘ NA OCZY! TYLE NIESZCZĘŚCIA W KILKA DNI! - Krzyknęła Kiamenita.
Pobiegła z płaczem do zamku. Płakała kilka dobrych godzin. Później postanowiła załatwić parę spraw. Poszła do magicznej krainy przeprosić królową.
-Przepraszam cię z całego serca - rzekła czarodziejka.
-Wybaczam ci nie miałyśmy się o co gniewać - Odpowiedziała kobieta.
Wojowniczka pogodziła się z królową. Nie było po między nimi żadnych sprzeczek. Lata mijały spokojnie Kiamenita miała już szesnaście lat. Wychodząc rankiem na balkon zauważyła na niebie ogromną czarno złotą chmurę która zaczęła się rozprzestrzeniać i grzmieć. Wojowniczce wydawało się to podejrzane.