sobota, 24 września 2016

Rozdział dwudziesty siódmy

Kiamenita siedząc przy kominku myślała głównie o tym, że było by wspaniale teraz gdzieś uciec daleko, żeby nikt jej nie znalazł. Odpocząć od codzienności pobyć samemu, powspominać stare czasy jak jeszcze nie była królową, jak jeszcze nie było tego wszystkiego, gdy były czasy wojen z Panem Melonikiem. Miło byłoby wrócić do przeszłości. Z rozmyśleń wybudził ją szmer zza drzwi. Czarodziejka wstała i poszła rozejrzeć się po zamku. Nie zauważyła niczego podejrzanego, dlatego wróciła przed kominek. Smutno jej było z myślą, że stare czasy nie powrócą, że to wszytko co się wydarzyło to przeszłość. Czarnowłosej zebrało się na płacz. Jedna słona łza spłynęła jej po policzku za nią spłynęła druga. Wojowniczka rozpłakała się jak małe dziecko. Do zamku wbiegł Berarti:
- Królowo mam pilną wiadomość! - Krzyczał przerażony szukając Kiamenity.
-Jaką wiadomość? - Powiedziała czarodziejka ocierając łzy.
Do komnaty, w której znajdowała się wojowniczka wszedł Berarti i zaczął mówić:
- Moja wysokość doszły mnie słuchy, że jedna z wiedźm ocalała.
- Co? - Ze zdziwieniem powiedziała czarnowłosa. - Nie jest to możliwe, pokonaliśmy je wszystkie.
- Królowo czy jesteś pewna? Masz dopiero 16 lat w tym wieku wszystko  Ci się  może wydawać.
-Berarti masz tyle samo lat co ja, więc mi nie mów co mi się wydaje, a co nie. Wszystkie wiedźmy zostały zabite. - Z pogardą, a jednocześnie z pewnością rzekła Kiamenita.
- Ale...
-Co, ale nie ma żadnego, ale idź już bo podnosisz mi tylko nerwy. Mam własne problemy na głowie.
- Ale to są problemy całego Cimero nie można tak lekceważyć tego! - Ze złością w głosie powiedział wojownik.
- Dobra niech Ci już będzie sprawdzę to.
Po tych słowach chłopak opuścił zamek, a czarodziejka ruszyła do zwiadowników z prośbą:
- Mam małą prośbę?
-  Jaką wasza wysokość? - Zapytał się jeden z nich.
- Moglibyście upewnić się czy jedna z wiedźm nie przeżyła?
-Oczywiście już bierzemy się do roboty.
Po rozmowie wojowniczka udała się znowu przed kominek. Nie mogły opuścić ją myśli dawnych czasów. Siedząc tak usłyszała płacz z sąsiedniej komnaty. Była to Momo, czarodziejka od razu do niej pobiegła. Wchodząc do komnaty zauważyła płaczącą córeczkę przez sen. Podeszła i usiadła na krańcu łóżka. Pogładziła ją po zapłakanym policzku. Dziewczynka się ocknęła ujrzała wielkie wypełnione troską oczy swojej przybranej mamy. Widok Kiamenity wystarczył żeby Momo przestała płakać i usnęła jeszcze raz. Gdy dziewczynka już smacznie spała czarnowłosa zdała sobie sprawę, że nie przez zły sen malutka płakała. Dostała wyrzutów sumienia, że zlekceważyła Berartiego. Postanowiła wziąć się do garści. Zaczęła przeszukiwać cały zamek żeby upewnić się czy nic nie zagraża życiu jej i planecie. Nic nie znalazła, więc postanowiła wejść na trzecie piętro. Wchodząc po schodach usłyszała rozbicie szklanko dzbanku.  Będąc na górze zobaczyła na końcu korytarza wysoką blondynkę, której włosy sięgały do ziemi, a grzywka zasłaniała oczy. Jej usta były ubrudzone krwią. Była to  ostatnia trzecia wiedźma, która spojrzała się na wojowniczkę z szyderczym uśmieszkiem i zaczęła uciekać. Królowa pobiegła za nią, wbiegając do jednej z komnat nie zauważyła jak zza rogu wyłania się czarownica i jednym sprawnym ruchem podcina jej gardło. Kiamenita upadła na podłogę, a wokół niej pojawiła się plama krwi sama czarno włosa skamlała próbując coś powiedzieć. Wiedźma stała nad nią i patrzyła jej się głęboko w oczy:

- To za moje siostry, teraz idę zabić resztę twoich bliskich. - ze śmiechem powiedziała plując na zwłoki.