niedziela, 4 lutego 2018

Rozdział dwudziesty dziewiąty



Źdźbła trawy delikatnie łaskotały ciało Kiamenity. Na początku nie było to na tyle drażliwe żeby się obudzić, jednakże po dłuższej chwili czarne oczy dziewczyny otworzyły się. Przewróciła się na drugą stronę i spojrzała w błękitne niebo. Światło słońca oślepiło ją na krótki moment, a trawa, którą miała w ustach przykleiła do podniebienia. Czarodziejka szybkimi, niespokojnymi ruchami zaczęła ją wyciągać. Kiedy uporała się z problemem usiadła opierając się rękoma. Delikatny wiatr okrył jej ciało. Uwagę wojowniczki przykuła trawa odbita na nodze, a wzrok zaczął powoli wędrować coraz wyżej i wyżej.  Zauważyła, że jest całkowicie naga. Poderwała się na równe nogi. Oglądała swoje ciało jakby widziała je pierwszy raz w życiu. Nie była pewna co tak na prawdę się stało. Miała tyle pytań, na które nikt nie mógł odpowiedzieć. Za swoimi plecami usłyszała jakiś dźwięk:
- Ymm - ktoś wydał z siebie głuche jęknięcie.
Kiamenita gwałtownym ruchem odwróciła się. Ujrzała przed sobą białowłosą ubraną w delikatną, krótką szatę, przez którą widoczny był zarys penisa xD. Szybko zakryła się dłońmi, a na jej bladej twarzy ukazały się dwa okrągłe rumieńce przypominające dojrzałe pomidory. Szarona rzuciła w bohaterkę materiałem, który trzymała w ręce:
- Okryj się tym zaraz wyjaśnię Ci wszystko co się tu dzieję - szybko powiedziała bezskrzydła anielica.
Czarodziejka energicznymi ruchami zakryła swoje walory. Materiał, który miała na sobie był niezwykle delikatny. Okrywał jej ciało nie pozostawiając na nim żadnego dotyku. Czuła się jakby nadal nie miała nic na sobie.  Przez ubranie delikatnie prześwitywały kawałki jej ciała:
- CO TU SIĘ ODJEBAŁO!? - spytała w bardzo wulgarny dla siebie sposób.
- Jest to dość skomplikowane, ale jestem tu po to żeby Ci to wyjaśnić. - odpowiedziała Szarona - pozwolisz, że udamy się w tamtą stronę? - wskazała ręką na wielki las. - Zrobi się potem ciemno i nie będziemy miały się gdzie schować, a tak to będziemy w lesie i się gdzieś schowamy - dodała pośpiesznie.
- Dobrze, to ruszajmy szybko - ponagliła Kiamenita.
Kobiety unosiły się na wyspie, która nisko dryfowała nad ziemią. Trochę niepewnie ruszyły naprzód:
- Tak więc od czego mogę zacząć wyjaśnienia? - spytała towarzyszka.
- Dlaczego nie umarłam? - zapytała czarodziejka. - Przecież tamta suczka mnie zabiła?
- Nie wiem o jakim psie mówisz, ale z jakiegoś powodu twoja dusza i część istoty trafiła do Arkadyjskiego „nieba”, a właściwie wymiaru dusz. Nie wiem czy mam ci wchodzić w szczegóły co to jest, na razie to pominę. W gruncie rzeczy chodzi o to, że coś wewnątrz mnie kazało mi wyciągnąć i uratować cię z tego wymiaru. I tak oto zamieniłam swoją materię w magię, poleciałam poza wymiar ciała, znalazłam cię i odprowadziłam twoją egzystencję tutaj. Właściwie nie mam  pojęcia gdzie dokładnie jesteśmy, ale jest to Arkadia czyli mój kochany światek , czuj się jak u siebie na Cimero.
W tym momencie doszły do końca skały. Szarona zeszła pierwsza, skok z tak małej odległości niczym jej nie groził. Uważnie opadła na ziemię. Czarodziejka miała lekkie obawy przed skokiem. Jej lęk wysokości wszystko komplikował. Chciała wspomóc się przy skoku mocą wiatru. Za pierwszym razem nic się nie stało. Pomyślała, że jest to spowodowane tym, że jest jeszcze trochę oszołomiona. Po drugiej nieudanej próbie zrezygnowała. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego jej moce nie działają, postanowiła się o to zapytać. Zdziwiona zeskoczyła na łąkę dosyć niepewnie. Przewróciła się na lądzie, upadała na ryj xD. Dookoła rosła zielona, muskająca trawa z barwnymi tropikalnymi kwiatami. Ogarnąwszy się powoli wstała:
- Co się tu dzieje, dlaczego moje moce nie działają? - zapytała zdenerwowana wojowniczka.
- A no widzisz… Bo to jest coś co trzeba omówić. Wygląda mi to na efekt uboczny – trzy mrugnięcia przerwy – efekt uboczny bycia w innym wymiarze. Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że u ciebie magia działa trochę inaczej niż u mnie.
- No to co ja mam teraz z tym zrobić? - spojrzała rozczarowana. - Mogę w ogóle coś zrobić?
- Spokojnie  można cię nauczyć jak się nią posługiwać w tym wymiarze. – uspokoiła ją Szarona – Swoją drogą, to czemu właściwie zginęłaś?
- Okazało się, że ostatnia z wiedźm przeżyła. Nie wiem jak, ale przeżyła. - powiedziała drżącym głosem. - Zauważyłam ją w zamku, na samym początku myślałam, że przede mną ucieka, jednakże był to tylko i wyłącznie podstęp. Wbiegła na trzecie piętro, a ja jak posłuszny piesek za nią. Wtedy mnie zaskoczyła i podcięła gardło. - Na krótką chwilę zamknęła oczy.
- Ugh – stęknęła z obrzydzeniem bezskrzydła anielica – Ale spokojnie, już żyjesz, wszystko jest dobrze. – Pocieszyła koleżankę.
-Tutaj wszystko jest dobrze, a na Cimero nie wiadomo. - spojrzała czarnymi jak węgiel oczami na białowłosą. - Dobrze, że mnie uratowałaś.
- Wiem, że pewnie martwisz się bardzo o swoją planetę, szkoda bo nie widzę żadnego sposobu byś mogła się tam, teraz, w tej chwili dostać. – pesymistycznie  ujęła – ale nie martw się, poradzą sobie raczej bez ciebie i nabiją twoją zgładzicielkę na pal tak że jej wyjdzie ustami – uśmiechnęła się w złowieszczo –pocieszającym uśmiechu.
- Dziękuję Ci za wszystko. - powiedziała już bardziej rozchmurzona. - Gdyby nie ty nadal wędrowałabym po wymiarze dusz.
- Tak – odparła z honorem – i mogłabyś się tam rozpłynąć, zneutralizować albo jakaś większa bździągwa mogła cię wchłonąć. – teraz jak nad tym pomyślała była z siebie naprawdę dumna za to że ją uratowała.  – Ale teraz czeka przed nami inny problem, nie wiem gdzie się znajdujemy i przyda się znaleźć jakiś żywy i w miarę ucywilizowany lud, to może nam pomogą.
- Mimo iż nie znam tej planety ani istot, które tutaj żyją, to również mi się wydaje, że znalezienie kogoś jest najlepszym wyjściem.- łagodnie odpowiedziała czarnowłosa.
- Na nasze nieszczęście może minąć trochę czasu, zanim znajdziemy coś. – spojrzała w niebo, słońce wciąż górowało na nieboskłonie ale zdawało się już powoli opadać. – Wygląda na to, że dziś prześpimy się w lesie. Nie wiem jakie zwierzęta tam mieszkają ale trzymaj się blisko mnie i jakoś sobie poradzimy.
- Z naszymi walecznymi i dzielnymi charakterami na pewno damy sobie radę.
- Ostatnia sprawa. – Powiedziała z dziwnym uśmiechem.
- Jaka? - Spytała zdziwiona czarodziejka.
- Jak mam się do ciebie zwracać? Królowo? Czy ty pipo wystarczy?
- Jak Ci będzie wygodniej. - Zaczęła się śmiać.
Ruszył w stronę ogromnej puszczy. Musiały pokonać dość duży dystans. Po upływie nieokreślonej ilości czasu Kiamenita zauważyła przed sobą jedno z drzew, a za nim kolejne. Korony niższych roślin były fioletowe, a wyższych zielone. Pierwszy raz widziała taki widok. Bohaterka mimo iż nie była naga wstydliwie poruszała się za białowłosą. Piękno miejsca, w którym się znajdowały onieśmielało ją, bardzo chciała poznać nazwy i właściwości tych wszystkich pędów i owoców. Wokół siebie widziała milion różnych roślin. Na początku były to małe skupiska kwiatów i drzew, jednakże po pewnym czasie zaczęły tworzyć las. Pierwszy raz od dawna zachwycała się czymś tak szczególnie. Wojowniczka bardzo uważała na czym stoi. Jej stopy bowiem nie były przyzwyczajone do chodzenia po takiej powierzchni bez obuwia. Nie chciała też żeby coś skaleczyło jej stopę.  Delikatnie, ale nadal sprawnie poruszała się po ziemi. Nie miała również żadnych problemów z dotrzymaniem kroku Szaronie.
Perspektywa Szarony:  http://mojewymiaryiarkadia.blogspot.com/